Smoleńsk 2018-04-11
Raport Techniczny.
W dniu 11 kwietnia 2018 roku (środa), w dzień po ósmej rocznicy Zamachu Smoleńskiego podkomisja kierowana przez Pana ministra Antoniego Macierewicza (osoby najbardziej zaciekle ataktowej przez masonerię i liberałów), przedstawiła Raport Techniczny katastrofy samolotu Tupolew Tu-154 M z dnia 10 kwietnia 2010 roku, a właściwie Zamachu Smoleńskiego.
Raport Techniczny tylko w pewnej części przybliża nas do prawdy, gdyż wyłącznie odpowiada na pytanie – Dlaczego pasażerowie i załoga samoloty ponieśli śmierć? Raport został opublikowany, aby przedstawić społeczeństwu zebrane fakty i wskazać, że przed podkomisją jest jeszcze ogromnie dużo pracy, która nie została wykonana w tygodniach po katastrofie, a powinna. Nie została, bo tuszowano prawdziwe przyczyny.
Najważniejszym rezultatem przedstawienia Raportu Technicznego jest anulowanie dotychczasowego raportu. Raport komisji Jerzego Millera z dnia 29 lipca 2011 roku, jest nieważny i zostaje anulowany. I nie chodzi tutaj o Polskę, ale o scenę międzynarodową, na której od teraz będzie obowiązywał tylko Raport Techniczny, a w przyszłości Raport Końcowy, podkomisji Pana ministra Antoniego Macierewicza.
Podkomisja smoleńska unieważnia klasyfikację przyczyn katastrofy samolotu Tupolew Tu-154 M w Smoleńsku, jako kontrolowany lot ku ziemi spowodowany przez błąd pilota. Samolot uległ destrukcji w powietrzu w wyniku eksplozji.
We wprowadzeniu do Raportu Technicznego znajduje się siedem punktów, które uzasadniają tezę, że nie doszło do żadnego błędu pilota. Eksplozje (bo nie jedna) i awaria zasilenia elektrycznego nastąpiły zanim samolot uderzył w ziemię. Największy wybuch miał miejsce w lewej części kadłuba w rejonie trzeciej salonki, gdzie fala uderzeniowa wyrwała lewe drzwi pasażerskie, wysadziła pierwszy i trzeci dźwigar lewego centropłatu, a ciała kilkunastu pasażerów trzeciej salonki zostały zniszczone i rozrzucone na przestrzeni ponad 100 metrów.
Ciało jednego z pasażerów zostało ciśnięte do tyłu, w drzwi toalety, z taką siłą, że drzwi owinęły się na nim. Lewe drzwi pasażerskie zostały z prędkością dziesięciokrotnie większą, niż faktyczna prędkość samolotu, wbite w ziemię na głębokość około jednego metra.
Raport Techniczny nie zawiera interpretacji politycznych, sugestii i aluzji. Wykaz materiałów dowodowych przedstawionych w niniejszym dokumencie nie jest ostateczny. Ustalenia Komisji Jerzego Millera okazały się w świetle przeprowadzonych badań nieprawdziwe, błędnie wskazując przyczyny katastrofy, powtarzające niezgodnie z prawdą ustalenia komisji MAK.
Ruscy kontrolerzy ruchu lotniczego na lotnisku Severny w Smoleńsku w porozumieniu z dowódcą wojsk transportu lotniczego gen. W. Benediktowem w Moskwie, konsekwentnie podawali błędne informacje załodze samolotu Tu-154 M podczas podejścia do lądowania w dniu 10 kwietnia 2010 roku. Podejście Tu-154 M zostało poprzedzone kontrolnym zajściem ruskiego samolotu wojskowego Iliuszyn IŁ-76, który miał sprawdzić działanie systemów nawigacyjnych lotniska Severny. Samolot Iliuszyn IŁ-76 dwukrotnie podchodził do lądowania przy pogodzie poniżej minimum i za każdym razem schodził do wysokości zaledwie kilku metrów nad polem wzlotów lotniska z jego lewej strony.
Wbrew stwierdzeniom raportu Jerzego Millera w kokpicie Tu-154 M w czasie katastrofy nie było generała Andrzeja Błasika. Nie miał on żadnego wpływu na przebieg katastrofy. Komisja Jerzego Millera oskarżyła generała Andrzeja Błasika nie dysponując żadnymi dowodami.
Najpierw nastąpiły eksplozje lewego skrzydła i doprowadziły do rozpadu struktury odejmowanej części skrzydła na więcej niż 900 m przed progiem RWY 26 lotniska Smoleńsk Severny. Detonacje zniszczyły sloty, żebra i dźwigary oraz poszycia i rozrzuciły ich fragmenty na obszarze ponad 30 metrów szerokości i ponad 400 metrów wzdłuż lotu samolotu. Następnie od skrzydła oderwała się klapa, której części także znaleziono rozrzucone na odległości ponad 400 metrów.
Po przekroczeniu przez samolot punktu TAWS 38 (710 m przed progiem RWY) doszło do szeregu awarii: lewego silnika, generatora, klap, podwozia, pierwszej instalacji hydraulicznej i systemu wskazań kursu magnetycznego oraz do niesprawności obu wysokościomierzy radiowych.
Wielokrotnie Podkomisja Smoleńska, wsparta działaniami Polskiego Rządu, podejmowała wysiłki, aby zarówno odzyskać Polską własność, jak i aby móc na miejscu chociażby zbadać teren. Jednak moskale pozostają głusi na tak podstawowe żądania. Przypominamy, że już jesienią 2010 roku, ruscy chcieli wrak odesłać do huty i go definitywnie zniszczyć.
Cennym źródłem danych okazał się bliźniaczy samolot Tupolew Tu-154 M Nb 102 stojący obecnie (2018 rok) na Lotnisku Mińsk Mazowiecki. Samolot ten nie był w ogóle wykorzystywany przez komisję Jerzego Millera, ani przez komisję generała KGB Anodiny. Na podstawie tego samolotu, eksperci z Narodowego Instytutu Badania Lotnictwa w Wichita w USA przygotowali modele do badań nad przebiegiem katastrofy. To właśnie te badania całkowicie obaliły tezy postawione w bliźniaczych raportach Jerzego Millera i generał KGB Anodiny. Według tych raportów, samolot po utracie skrzydła wykonał obrót na grzbiet i uderzył w ziemię grzebiąc wszystkich na pokładzie. Ta hipoteza została sfalsyfikowana przez symulację opartą na metodzie elementów skończonych, którą zrealizował członek komisji, pan dr inż. Grzegorz Szuladziński. A na zdrowy rozum – gdyby tak było, to wszystkie ofiary powinny być we wraku i jego pobliżu, a nie porozrzucane na znacznym obszarze i rozczłonkowane.
Podkomisji Pana ministra Antoniego Macierewicza obszernie korzystała z Raportu Archeologów, którzy swoje badania przeprowadzili w pół roku po zamachu. Raport ten dostarczył wielu cennych informacji, o monografii „krajobrazu po burzy”. Z tego raportu Jerzy Miler w ogóle nie chciał skorzystać.
Nie ma wątpliwości co do natury eksplozji. Co do jej dokładnego kształtu trwa dyskusja. Samolot zniszczyły co najmniej dwie eksplozje. Pierwsza rozsadziła lewe skrzydło samolotu tak, że odcięła jedną końcówkę, a następnie doprowadziła do zniszczenia klapy zaskrzydłowej lewego skrzydła. Rozpad samolotu na kilkadziesiąt tysięcy części, brak krateru po uderzeniu w miękki grunt ponad 70-tonowego samolotu oraz charakterystyczne zniszczenia ciał ofiar to dowody na eksplozję. Wybuch rozsadził trzecią salonkę, zabijając wszystkich jej pasażerów i rozrzucając ich szczątki na całej długości wrakowiska. Fala detonacyjna, idąca w kierunku ogona samolotu rozerwała ten fragment kadłuba i spowodowała wywinięcie lewej i prawej burty wraz z dachem, na zewnątrz konstrukcji. Całkowite został zniszczenie wszystkie fotele, które zostały porozrywane. Oddzielne położenie siedzeń, oparć i stelaży.
Co ciekawe, o wybuchu mówią sami moskale. Jednak ich tłumaczenie sprowadza się do wybuchu hydraulicznego, spowodowanego nagłym zatrzymaniem się lecącego obiektu, a będące w nim paliwo uderza w ściany zbiornika i powoduje wybuch. Tylko że wówczas wybuch powinien być skierowany do przodu, a nie we wszystkich kierunkach. Poza tym ilość paliwa była już mała dla dokonania tak wielkiej destrukcji.
Katastrofa to efekt szeregu świadomych działań. Podkomisja nie używa słowa zamach, bo badania jeszcze trwają i do raportu końcowego jest minimum 10 miesięcy. Badania w USA jeszcze trwają. Jeszcze trwa ekshumacja pozostałych ofiar i jeszcze prokuratura jest przed wykonaniem ogromnej pracy.
Słowo „zamach” nasza strona internetowe konsekwentnie używa od ośmiu już lat. A to z tego powodu, że samoloty tak się nie rozbijają, a zwłaszcza z elitą narodowo-katolicką. I podobnie, jak Pan minister Antoni Macierewicz, jesteśmy, na dużo mniejszą skalę, nazywani oszustami i kłamcami oraz że napisaliśmy bzdury. Ponieważ Rzeczpospolita Polska to kraj swobód demokratycznych, to mamy prawo do własnego zdania. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi.
Opracował Karol Placha Hetman