Kraków 2019-09-18
Uruchomienie silnika samolotu Su-20 w powietrzu przez kapitana pilota Krzysztof Rynecki, w dniu 1985-09-04.
Kpt. pil. Krzysztof Ryniecki uruchomił silnik samolotu Su-20 na małej wysokości, w dniu 1985-09-04.
W dniu 1985-09-04, kapitan pilot Krzysztof Ryniecki dokonał pierwszego uruchomienia silnika samolotu naddźwiękowego myśliwsko-bombowego Su-20 na małej wysokości. Za ten czyn został między innymi awansowany do stopnia majora. Zdarzenie miało miejsce podczas ostrego strzelania na poligonie do celów naziemnych przy pomocy pocisków S-24. Samolot Su-20 wystartował z dwoma pociskami rakietowymi. W pierwszym ataku na cel pilot bez problemu odpalił pocisk S-24 spod prawego skrzydła i przystąpił do drugiego ataku. W czasie trzeciego i czwartego zakrętu samolot osiągnął nakazaną wysokość, a pilot włączył uzbrojenie pocisku S-24 pod lewym skrzydłem. Pilot wprowadził celownik na obrany cel i zgodnie z procedurą dał minimalne obroty silnika, dla uniknięcia efektu pompażu. Kierownik lotu polecił kontynuować zadanie. W celowniku samolotu był czołg T-34, który bardzo szybko się zbliżał. Pilot uznał, że nadszedł moment odpalenia pocisku. Od naciśnięcia przycisku na drążku sterowym do oddzielenia pocisku od maszyny minęły setne części sekundy. Pilot odczuł to i wzrokiem odprowadzał ogień wydobywający się z silnika pocisku. Pilot natychmiast wyprowadził samolot z płytkiego nurkowania i rozpoczął wznoszenie, aby odejść z obszaru rażenia odłamkami pocisku. Po około 5 sekundach pilot zaczął zwiększać obroty silnika, nie patrząc na przyrządy pokładowe. Pilota zaniepokoiło jednak brak typowego odczucia zwiększania obrotów silnika. Teraz patrząc już na przyrządy cofnął dźwignię silnika na minimalne obroty i ponownie zaczął je płynnie zwiększać. Przyrządy nie reagowały. Pilot prawidłowo ocenił, że nastąpił pompaż silnika. Turbina wirowała, ale nie dawała żadnej siły ciągu. Prawidłowe określenie sytuacji miało decydujące znaczenie w dalszym postępowaniu. Pilot nie mógł się pogodzić z myślą o katapultowaniu. Żal mu było samolotu, który uległby rozbiciu. Tym bardziej, że winny był odpalony pocisk S-24. Samolot Su-20 leciał z prędkością 600 km/h na wysokości 500 m. Pilot podjął decyzję o ponownym uruchomieniu silnika w powietrzu.
Zameldował kierownikowi lotów podpułkownikowi pilotowi Stanisławowi Walczakowi o pompażu silnika. Otrzymał od niego polecenie opuszczenia maszyny (katapultowania się). W odpowiedzi poinformował o decyzji uruchomienia silnika w powietrzu. Otrzymał zgodę z jednoczesną stałą gotowością do katapultowania się. Jeszcze w czasie rozmowy z kierownikiem lotów, pilot przesunął skrzydła do przodu, aby zwiększyć siłę nośną samolotu. W czasie ataku na cele naziemne są one w pozycji tylnej, aby maszyna przebywała jak najkrócej nad celem. Pilot przesunął dźwignię obrotów silnika w położenie stop i wyłączył silnik. Z wysokości 500 m samolot przeszedł do łagodnego szybowania. Su-20 przy takiej prędkości traci w ciągu sekundy 14 metrów, czyli pilot może sobie pozwolić tylko na 15 sekundowe przewietrzanie kanału powietrznego w silniku. Pilot sterował bardzo ostrożnie. Sekundy mijały wolno. Prędkość samolotu spadła do 420 km/h. Należało nie doprowadzać do jeszcze większej straty prędkości, gdyż istniała możliwość doprowadzenia do korkociągu. Obroty wyłączonej turbiny, nie chciały zmniejszyć się poniżej 15 % obrotów. Obroty turbiny 16 %, wysokość z radiowysokościomierza około 220 m. Pilot zaczął uruchamiać silnik. Przesunął dźwignię silnika. Nastąpiła chwila napięcia w oczekiwaniu na zapalenie zielonej lampki. Światełko zapaliło się i dało szansę na dalszy lot. Obroty turbiny silnika rosły wolno, ale systematycznie. Wkrótce osiągnęły 40 % obrotów. Silnik pracował prawidłowo. Na wysokości 150 m samolot przeszedł do lotu poziomego i pilot rozpoczął wznoszenie do 2 000 m. Lotnik zameldował kierownikowi lotów o prawidłowej pracy silnika i locie na lotnisko. Pilot przed lądowaniem złożył meldunek o sytuacji nad poligonem i poprosił o lądowanie w pierwszej kolejności. Manewr przed lądowaniem wykonał na trochę większej wysokości. Lądowanie przebiegło pomyślnie.
Opracował Karol Placha Hetman