Zderzenie samolotu Su-20 z bombą. 1986-03-10

Zderzenie samolotu Su-20 z bombą. 1986-03-10

Kapitan pilot Czesław Gibaszewski.

W procesie szkolenia załóg samolotów Su-20 było też przechwytywanie celów powietrznych przy pomocy kierowanych pocisków rakietowych klasy powietrze-powietrze. W Polsce takie ćwiczenia przeprowadza się nad poligonem morskim Ustka. Eskadrę samolotów Su-20 przenoszono na lotnisko położone na wybrzeżu. Zadanie wykonywano następująco; jako pierwsze startowały poddźwiękowe samoloty PZL Lim-6. W wyznaczonym rejonie samoloty te osiągały pułap 10 000 m i zrzucały bomby oświetlające. Bomby oświetlające paląc się opadały przez kilkanaście minut na spadochronach będąc łatwym celem dla rakiet kierowanych na podczerwień.

Jako przedostatni, o godzinie 15:05 wystartował kapitan pilot Czesław Gibaszewski. Nie pierwszy raz wykonywał takie zadanie. Niebo bezchmurne, widzialność 15 km, stan morza 3 w skali Beauforta. Samolot Su-20 szybko nabrał wysokości 8 500 m i po kilku minutach obrał kierunek północny nad Bałtyk. Samolot z prędkością 1 000 km/h przeciął linię brzegowa i o godzinie 15:30 znalazł się na rubieży ataku. Samolot naprowadzał na cel nawigator z ziemi posługując się stacjami radiolokacyjnymi. Pilot wykonywał komendy podawane z ziemi. W chwili, gdy pilot zobaczył swój cel wybrał rodzaj broni na urządzeniu odpalającym pocisk. Na celowniku naprowadził „markę” na świecący punkt. Na drążku sterowym przycisnął przycisk. Wdawało mu się, że pocisk zszedł, ale …

Teraz wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Samolotem wstrząsnęło. Pilot usłyszał huk. Pilotowi przez myśl przebiegło – Zdarzyłem się ! Ale, z czym ?. Na zastanowienie nie było czasu. Samolotem rzuciło w lewo z jednoczesnym obrotem wzdłuż osi. Samolot tracił wysokość. Pilot włączył radio i powiadomił o utracie orientacji przestrzennej. Włączył autopilota aby on wyprowadził samolot do lotu poziomego. Nie pomogło. Maszyna koziołkowała i weszła w stromy korkociąg. Wykonała trzy zwitki, gdy pilot podał, że się katapultuje. Rosło przeciążenie. Siłował się, aby przyjąć prawidłową pozycję do katapultowania. Pilot wisiał na pasach. Wreszcie prawidłowo umieścił nogi na podnóżkach, dłonie na uchwytach i uruchomił katapultowanie.

Nagle potężna siła pociągnęła pilota do góry. Na kilka sekund stracił przytomność, bo nie pamięta jak odpadła osłona kabiny i jak fotel opuścił samolot. Pilot ocknął się w powietrzu. Koziołkował. Poczuł szarpnięcie w górę. Fotela pod nim już nie było, a nad głową zobaczył biało-pomarańczową czaszę spadochronu. Odczuł ulgę, lecz uświadomił sobie, że pod sobą ma morze. Spadochron otwarł się na wysokości około 3 000 m, więc do wodowania pozostało 6-8 minut. Odruchowo ściągnął linki spadochronu, aby skierować się w stronę widocznego lądu. Nie było jednak szans na dolecenie do brzegu. Musi przygotować się do wodowania. Ważne, że jest cały i zdrowy.

Pilot musiał napełnić łódkę pontonową – dinghy. Łódka ratownicza znajdowała się w zasobniku pod siedzeniem. Pilot szarpnął, więc za linkę. Pomarańczowe zawiniątko wypadło i zawisło kilka metrów poniżej. Łódka pontonowa automatycznie napełniła się gazem. Pilot następnie napełnił kamizelkę ratunkową poprzez pociągnięcie dźwigni zaworów w dolnej jej części. Usłyszał syczenie dwutlenku węgla, który napełnił kamizelkę. Pilot przygotował jeszcze uprząż spadochronu poprzez jej rozpięcie i chwycił mocno dwie nośne taśmy. Czekał na zetkniecie z wodą.

Pilot nie wie, na jakiej wysokości puścił uprząż spadochronu. Mogło być 15 m, może 5 m. Spadochron pozostał w górze znoszony na bok przez wiatr. Pilot wpadł do wody. Zanim zdołał wykonać jakikolwiek ruch, kamizelka wyniosła go na powierzchnię wody i ułożyła na plecach. Linką przyciągnął łódkę. Wejście do niej nie sprawiło mu problemu. Ćwiczył to wielokrotnie na jeziorze. Teraz mógł chwilę odpocząć.

Odszukał w kieszeni przycisk radiostacji ratunkowej. Usłyszał ciche sygnały; ti, ti ti. Działała. Wówczas nie mógł wiedzieć, że sygnały nie docierały. Była uszkodzona antena. Mimo tego został szybko odnaleziony i podjęty na pokład śmigłowca marynarki wojennej.
 Analiza wypadku wykazała uderzenie samolotu w oświetlającą bombę.

Suchoj Su-20 nb 7125. Dęblin 2012 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Suchoj Su-20 nb 7125. Dęblin 2012 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Opracował Karol Placha Hetman