Wrocław 2022-11-05
Teofil Lenartowicz
Zjazd Klubu Pilotów Doświadczalnych w Kamionce.
Fragmenty.
W pierwszych słowach pragnę wyjaśnić czytelnikom nie zajmującym się lotnictwem, jakich pilotów z rzesza KPD i skąd ja znajduję się w tym wspaniałym z najwyższej półki gronie. Otóż członkami KPD mogą być piloci wykonujący obloty samolotów prototypowych i seryjnych jak również inżynierowie dokonujący owe próby. Nie jestem pilotem ani inżynierem, a tylko sympatykiem Klubu. W prawdzie jako mechanik lotniczy, a następnie starszy mistrz, zarządzałem w WSK PZL Mielec mechanikami wykonującymi próby ERNO (elektro, radio, nawigacja, osprzęt) więc stąd tak bliskie mi jest wszystko czym się KPD zajmuje. Byłem z zakładem WSK PZL Mielec związany pracą od 1955 roku na Wydziale 57 Start i w reklamacjach do pójścia na emeryturę. Mogę śmiało powiedzieć, że mój udział w próbach seryjnych przed i po lotach był niemal na wszystkich samolotach Lim 5 (licencja MiG-17), Lim 5P (licencja Mig 17PF), Bies, TS-11 Iskra, AN-2, M-15 Belphegor i M-18 Dromader. Dotyczyło to także reklamacyjnych wyjazdów, a najwięcej dotyczyło to urządzeń radarowych samolotów Lim 5P.
Termin zjazdu wyznaczono na 13 do 15 października 2022 roku w Kamionce gmina Ostrów na Podkarpaciu w Ośrodku Szkoleniowo Wypoczynkowym Cyziówka, a więc daleko od Wrocławia, gdzie z żoną mieszkam. Wyjechaliśmy dzień wcześniej, aby wypocząć po podróży. Byliśmy więc pierwszymi którzy się tam zameldowali.
W dniu 14 października 2022 roku, zaraz po śniadaniu, podstawionym autobusem pojechaliśmy przez Puszczę Sandomierską do Polskich Zakładów Lotniczych Mielec (PZL Mielec). Wracając do opowieści o zwiedzeniu PZL Mielec, dużą rolę odegrał tu członek KPD Czesław Żywocki. Jako pilot doświadczalny tego Zakładu pełnił rolę przewodnika przy zwiedzaniu. Zwiedziliśmy najpierw halę nr 3, gdzie montowano śmigłowce Black Hawk i samoloty AN-28 Bryza. Podziwiałem miejsca na hali, gdzie rozpocząłem pracę w 1955 roku.
Następnie pojechaliśmy na lotnisko, gdzie zwiedziliśmy stojące w hangarach i na stojankach samoloty. Przywitał nas dyrektor prób w locie pan Artur Wojtas. Na przemian z pilotem Czesławem Żywockim odpowiadali na zadawane pytania i wyjaśniali zagadnienia.
Pragnę nadmienić, że tu spędziłem w pracy najdłuższą część swojego życia. Obecnie po raz pierwszy zobaczyłem stojący między hangarami 1 i 2 nowy duży hangar. Dawne miejsca nie zmieniły się, lecz nabrały świeżego wyglądu. W powietrzu widoczne były w próbach Śmigłowce Black Hawk i samoloty Bryza. Warto dodać, że obecnym właścicielem PZL Mielec jest amerykański koncern Lockheed Martin. Wykupił on udziały kilka lat temu od swego także amerykańskiego poprzednika Sikorsky. Warto też nadmienić, że PZL Mielec jest w rodzinie zakładów lotniczych, jedynym zakładem gdzie produkuje się zarówno śmigłowce jak i samoloty.
Istniał zakaz robienia zdjęć, więc z hali 3 gdzie odbywał się montaż, nie mam zdjęć. Dotyczy to także lotniska, gdzie odbywały się próby. To co widziałem nie przypominało już czasów z ponad pół wieku temu, kiedy tam pracowałem. Dawniej miesięcznie produkowaliśmy około 40 samolotów, stojanki w trawie i przed hangarami były zapełnione samolotami, a ryk pracujących silników tak mocny, że z trudem można się było porozumieć.
Napisałem że jechaliśmy przez Puszczę Sandomierską, ale tak naprawdę, są to tylko szczątki owej Puszczy. Jednak fakt, że drzewa nie były tam sadzone ręką człowieka, świadczyły o naturze, która to piękne dzieło stworzyła. Cała jazda do samego Mielca była pięknym przeżyciem spotkania z przyrodą. Tylko gdzie nie gdzie stojące na poboczu samochody i grzybiarze świadczyły, że rządzi tu człowiek.
Warto dodać, że owe tereny miały duże znaczenie strategiczne. Tutaj przed II Wojną Światową, biorąc od Dębicy do Pustkowa ulokowano przemysł chemiczny, dalej na północ powstały PZL Mielec, a jeszcze dalej w kierunku północnym Huta Stalowa Wola z produkcją czołgów. Wszystko to było w centrum Polski daleko od naszych wrogów, Związku Radzieckiego i hitlerowskich Niemiec. Wiadomo bowiem że wschodnia granica Polski była usytuowana wówczas daleko na wschód. Odległe usytuowanie przemysłu obronnego od wrogów zabezpieczało przed jego zniszczeniem.
W czasie II Wojny Światowej Niemcy w Pustkowie zbudowali obóz koncentracyjny, w Bliźnie wykonywano próby rakietowe V-1 i V-2, istniały poligony SS i Wermachtu, w Mielcu lotnisko i remonty samolotów. Tutaj odbywały się partyzanckie działania AK i z tymi terenami związane były lata mojego młodego życia.
Po zwiedzeniu udaliśmy się do Aeroklubu Braci Działowskich, gdzie zostaliśmy poczęstowani smacznym żurkiem i pierogami. Gościnnością wykazał się prezes Aeroklubu Piotr Świerczyński, który dwoił się i troił, bo zastępowało to obiad na który nie mielibyśmy czasu, gdyż zwiedzić mieliśmy jeszcze Park Historyczny w Bliźnie.
Gdzieś po 14-tej pozbieraliśmy się i udaliśmy w kierunku Blizny. Nie pojechaliśmy jednak przez lasy szczątków puszczy, lecz szosą w kierunku Dębicy i zatrzymaliśmy w stacji benzynowej przy rondzie Pikułówka. Było to miejsce, gdzie spędziłem młode lata mając 10 lat w 1938 roku. Następnie okupację niemiecką i dalsze lata. Skorzystałem z okazji i wziąłem od kierowcy mikrofon, wskazując ręką na widoczne w dali miasteczko Przecław. Opowiedziałem jak stamtąd mając 14 lat zmuszony byłem przez Niemców chodzić pieszo zimą w drewniakach do Woli Ocieckiej tłuc granitowy kamień na szosie do Blizny. Kiedy autobus ruszył pokazałem drogę 9 km jaką z innymi pokonywałem codziennie łącznie 18 km i po stłuczeniu na drobno 1m3 granitowych skał.
Pokazałem ręką Nadleśnictwo Tuszyma, gdzie śp. nadleśniczy Jurasz tworzył muzeum wydobytych szczątków rakiet V-1 i V-2. W drodze do Blizny opowiadałem, co działo się w tamtych ciężkich czasach, kiedy tereny na wschód od linii kolejowej Dębica Mielec były w większości wysiedlone, a do przypadkowych ludzi strzelano bez ostrzeżenia. Budowano tam w lasach olbrzymie fortyfikacje siłami więźniów obozu koncentracyjnego, jeńców sowieckich i przymusowo zatrudnianych okolicznych fachowców, a jednym z nich był mój szwagier i ja budujący szosę do Blizny. Fortyfikacjami było kilkanaście ringów, a wyrzutnie rakiet były w centrum poligonu SS. Istniał także poligon Wermachtu.
W czasie wypierania Niemców Armia Czerwona nacierała by jak najszybciej zdobyć teren Blizny. Natomiast wywiad Armii Krajowej poprzez terenowe oddziały zdobywał niemieckie tajemnice broni V-1, V-2 i przekazywał je do Wielkiej Brytanii.
Tak dojechaliśmy do Parku Historycznego Blizna, gdzie powitała nas pani Renata Rusin będąca przewodniczką PHB. Znam ją bo jest synową Aleksandra Rusina ps. Olek. Ten słynny dowódca oddziału partyzanckiego AK odbił z innymi Niemcom Bliznę, nie pozwalając niemieckim saperom wysadzić tajemnic w powietrze. Utrzymali Bliznę do nadejścia Sowietów, a następnie Rusin ps. Olek przekazał cenne informacje międzynarodowej komisji sowiecko amerykańsko brytyjsko francuskiej. Za czyn ten dostał dziękczynny list od premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla. Istniał gotowy wniosek mianowania płk Aleksandra Rusina stopniem generalskim jednak przedwczesna śmierć uniemożliwiła nominację. Był Żołnierzem Wyklętym przez obydwa systemy totalitarne. walczył tak z faszystowskimi Niemcami jak i sowietami do 1956 roku przez 16 lat. Następnie znienawidzony i poniżany przez PRL-ki system. Zmarł poniżany nawet po transformacji ustrojowej.
Przewodniczka Renata oprowadziła nas po PHB, opowiedziała jego historię i pokazała eksponaty. Pragnę jednak dodać, że szczątki wyrzutni rakiet znajdują się poza miejscem PHB, w innych miejscach lasów oddalonych po kilkaset metrów od owego miejsca. Znam owe miejsca, bo zwiedzałem je z płk Rusinem wiele lat po wojnie i słuchałem jego opowieści.
Z Blizną i partyzanckim ruchem łączy się wiele moich historycznych wspomnień. Są to przeważnie tragiczne i smutne wydarzenia częściowo opisane w mojej książce pt Żyłem jak umiałem.
Zakończyliśmy zwiedzanie dziękując kierowcy za trud jazdy po wąziutkich leśnych drogach. Mieliśmy 2 godziny na przygotowanie się do uroczystej kolacji kończącej Zjazd KPD.
Jak długo pamiętam, tak wszystkie zjazdy KPD kończyły się uroczystą kolacją z podaniem ważniejszych decyzji co do przyszłych działań. Nie było w tym dniu szwedzkiego stołu, lecz podawały kelnerki. Zarówno prezes Zygmunt Mazan, jak i odpowiedzialny za finanse Andrzej Pussak przedstawili wytyczne rzucając pytanie o propozycję, gdzie ma się odbyć zjazd KPD w przyszłym roku. Padały różne lokalizacje, a ja podałem Wrocław.
Były wypowiedzi, odznaczano wyróżniających się, a mnie przyjęto w poczet członków wspierających KPD. Pragnę podkreślić, że swą obecnością zaszczycił nas dyrektor PZL Mielec Artur Wojtas.
W trakcie kolacji odbyło się wiele rozmów trwających do późnych godzin wieczornych, a do najciekawszych zaliczam wypowiedź z sali generała Jerzego Dębskiego, który w ciepłych, trafiających do serca słowach, nawiązał do pozytywnych działań KPD.
Udałem się z żoną na spoczynek, z naładowanymi życiowymi do dalszych działań akumulatorami. Obcowanie z ludźmi, chociaż obcymi, lecz bliskimi w lotniczym poświęceniu, daje ogromną satysfakcję i sens dalszego życia.
Rano po śniadaniu w trzecim dniu Zjazdu odbyła się msza święta w pobliskim kościele. Pożegnaliśmy się ze znajomymi i około 11-tej wyjechaliśmy.
Teofil Lenartowicz. Wrocław, dnia 5 listopada 2022 rok.