WSK Mielec Lim-5 P - Teofil Lenartowicz 2017r.

Kraków 21.11.2017r.

PZL Lim-5 P

WSK PZL Lim-5 P nb 948. Dęblin 2012 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Przedstawiamy państwu fragment artykułu naszego przyjaciela Pana Teofila Lenartowicza, wieloletniego pracownika WSK PZL Mielce. Artykuł zamieszczony jest w Internecie. 

http://cowiemechanikolotnictwie.blogspot.com/2017/11/v-zjazd-agrolotnikow-w-mielcu.html

Pan Teofil Lenartowicz opowiada o samolocie PZL Lim-5P i jego celowniku radiolokacyjnym RP-5, który należało odpowiednio wyregulować. I Pan Teofil Lenartowicz to wykonywał.

środa, 1 listopada 2017

V Zjazd Agrolotników w Mielcu

50-lecie rozpoczęcia usług  agrolotniczych w Sudanie 1967-2017

(…)

Poniżej ostatnie kilka zdjęć zobowiązują mnie do opowiedzenia co w tym miejscu robiłem 60 lat temu, co tutaj było i dlaczego to miejsce nazwane zostało Tajwanem. 

Otóż 60 lat temu, kiedy Chiny pod adresem Tajwanu wysyłały setki, a nawet tysiące ostatecznych ostrzeżeń, a Tajwan był dla nich odległą wyspą, którą nie mogli przejąć, światowa sytuacja była tak gorąca, że spodziewano się wojny. To wówczas rozpoczynając prace w miejscu gdzie O. Dominik spogląda w niebo (zdjęcie poniżej) nazwałem to miejsce Tajwanem, bo było tak odległe od hangarów, jak Tajwan do zdobycia przez Chiny. Dlatego ta nazwa chwyciła i przetrwała do dzisiaj. 

Wyjaśnię dlaczego w tym miejscu  pracowałem, co tu się znajdowało i w jakim celu. Piszę to dla historii, bo jestem ostatnim, który w szczegółach może o tym opowiedzieć. Inni tego nie napiszą, ani nie powiedzą, bo już nie żyją. Ta płyta betonowa za O. Dominikiem została zbudowana w 1957 roku. Na płycie postawiono szopę do której od hangaru podciągnięto siłę 380 V. Z obu stron szopy, których obecnie już nie ma, były dwa stoiska, gdzie tylko przody kabin samolotów Lim 5P wchodziły a reszta wraz ze skrzydłami była na zewnątrz. Z przodu obu szop były duże okna z szybą nietłumiącą fal elektromagnetycznych. Na odległości 1200 metrów od szopy stał cel w postaci trójkąta aluminiowego, zwany z rosyjska ogołkiem, od którego odbijały się impulsy fal radarowych.  Samoloty Lim 5P miały urządzenia radarowe RP-5 wysyłające moc 50kw w impulsie. Mierzyło ono czas powrotu odbitego od celu impulsu i jego azymut. Dla prób, pomiarów, regulacji i usuwania defektów nie mogło być żadnych szkodliwych odbić fal i stąd istniała konieczność pracy w tak odległym miejscu. 

Jeszcze ponad rok wcześniej zorganizowane zostało szkolenie, które prowadził doradca sowiecki producenta o nazwisku Giryn. Na to szkolenie chodziło około 50 osób. Było to ludzie konieczni do obsługi owych urządzeń, a więc z różnych służb. Jak wiadomo w tamtych czasach nie było wielu fachowców z dziedziny radiotechniki czy pokrewnych. Miałem po technicznej Szkole Telekomunikacyjnej w Warszawie wymagającą 4-roletnią praktykę na urządzeniach wysokiej częstotliwości telefonii wielokrotnej. Kiedy przyszedłem pracować do WSK w Mielcu, po pracy na Wydziale 56 skierowany zostałem na Start, gdyż wchodziły do produkcji Limy 5 z radio dalmierzem SRD-1M. Był to taki pół radar mierzący odległość od celu przekazywaną do celownika. Poprawiało to balistykę pocisku. Wraz ze mną skierowani zostali na Start, Stanisław Kułakowski i Wincenty Niedużak. Wykonywaliśmy na wszystkich Limach 5 próby owych urządzeń z oddawaniem do oblotów włącznie. Przymierzaliśmy się w tym celu samolotem Lim 5 spod hangaru 2 do ogołka ustawionego na 800 metrach w kierunku pasa startowego. Prace wykonywaliśmy wyłącznie na świeżym powietrzu, a organy regulacyjne znajdowały się w miejscach wymagających gimnastycznych umiejętności.

Kiedy zaczęły schodzić Limy 5P z pełnym radarem RP-5 o kryptonimie Izumrud prace wykonywaliśmy w miejscu, jak wspomniałem powyżej, nazwanym Tajwanem. Napotkaliśmy wysokie trudności techniczne. Pomimo wcześniejszego rocznego szkolenia przez doradcę Giryna, udzielenia nam dostępu do wnętrz urządzeń w celu dodatkowej regulacji i wymiany uszkodzonych elementów praca szła z trudem. Nadeszła ciężka zima, a koniec roku zagrażał wykonaniem planu. Aby nadrobić czas dokooptowano do naszej trójki jeszcze  kilku z przeszkolonych osób. Pracowaliśmy po 12 godzin na 2 zmiany i niedziele, bo sobót wolnych nie było. Dokooptowani do nas ludzie niewiele  potrafili nam pomóc. Szef osprzętu Wydz. Start inż Króżel był energetykiem. Z naszej trójki Kułakowski nie miał średniego wykształcenia będąc jedynie elektrykiem, Niedużak miał średnie mechaniczne wykształcenie, doradca sowiecki Giryn wręczając nam plombownicę do całości tajemnic przestał nas odwiedzać. Kierownik Zbyszek Słonowski szalał, bo naciskała dyrekcja. Tylko ogromną siłą woli i tytanicznej pracy pokonaliśmy trudności regulacji urządzeń, walkę z kontrolą cywilną KT, wojskową 21 PW i lotami odbywanymi parami. Posypały się usterki po lotach, a kiedy samoloty odleciały do Jednostek Wojskowych musiałem dużo czasu poświęcać na reklamacje w wojsku. Przeszło przez Tajwan i moje ręce 6 serii samolotów Lim5P w ilości 129 sztuk i jako jedyny w  eksporcie samolot Lim został sprzedany do Indonezji w ilości początkowo 5 sztuk, a następnie 15 sztuk z którymi zaliczyłem w tym egzotycznym kraju czas od  1961 do 1962 roku, mając cały czas i podkreślam bez niczyjej pomocy, wytężoną pracę z radarem RP-5. 

Piszę o tym, bo jako jedyny wiem o tym wszystko. Niektóre  fakty może potwierdzić tylko obecny na Zjeździe Franciszek Drozdowski nie będący wówczas jeszcze pilotem. Wszyscy inni szczęśliwie żyją już sobie w Aeroklubie Niebiańskim. Piszę też dlatego, że może najdzie się ktoś i pomyśli, że w miejscu Tajwan, gdzie obecnie stoi Lim5, należy postawić samolot Lim5P, bo to jest wyłącznie dla niego zarezerwowane miejsce. Jest jeszcze jeden powód wspomnienia samolotu Lim5P, a mianowicie że w wielu publikacjach mieleckich włącznie z książką "Afrykańskie Podboje Agrolotników" zapomniano o tym samolocie. Widnieje modyfikowany tylko samolot Lim6, który niewiele  się różni od Lim5 i wyprodukowano go w niewielkiej ilości. Uważam za ogromny błąd, że ten najnowocześniejszy i zdecydowanie różniący się od innych Limów, samolot Lim5P (rosyjska nazwa Mig17PF) został zapomniany.                

Serdecznie przepraszam jeśli w podpisach zdjęć i tekście popełniłem błędy w nazwiskach, nazwach, lub innych. Po otrzymaniu poprawek dokonam zmiany. 

Składam serdeczne podziękowanie organizatorom V Zjazdu, za fakt uczestnictwa, które było dla mnie ogromnym przeżyciem.

Teofil Lenartowicz

Wrocław, dnia 1 listopada 2017