Kraków 2019-04-25
Inspiracją do napisania tego artykułu było jedno zdjęcie, które jest zamieszczone na naszej stronie już od kilku lat. Prezentujemy je poniżej. Na zdjęcie to zwrócił uwagę nasz czytelnik Pan Sławomir Jóźwik, który na tym zdjęciu rozpoznał swojego tatę Franciszka Jóźwik. W rodzinnym albumie, Pan Sławomir posiada zdjęcie tego samego wydarzenia, zrobione z innego aparatu fotograficznego, pod innym kątem i w dużo lepszej jakości.
Ale po kolei.
Szkolenie lotnicze w Polsce
Wojskowa Techniczna Szkoła Lotnicza w Boernerowie.1945r.-1949r.
Musimy na chwilę przenieść się do Zamościa, gdzie już od jesieni 1944 roku, funkcjonowała Polska Lotnicza Szkoła Wojskowa, kierowana przez moskali. Jej lokalizacja dla komunistów nie była korzystna. Ludność Zamojszczyzny i Lubelszczyzny jawnie okazywała wrogość nowemu okupantowi. Również podchorążowie szybko się orientowali, że ta Szkoła wcale nie jest tak naprawdę Polska. Sam „Orzełek”, nawet bez korony, to za mało. Wielu słuchaczy dezerterowało indywidualnie, a nawet zbiorowo. Jednocześnie osobowe przepełnienie szkoły i warunki socjalno-bytowe były bardzo trudne.
Dlatego wydano Rozkazy; Nr 019/org ND WP z dnia 1946-01-22 oraz Nr 015 Dowódcy Lotnictwa Wojska Polskiego z dnia 1946-01-31. W ich wyniku w lutym 1946 roku, pułk szkolny w Zamościu został rozformowany, a jego poszczególne komponenty przekazano odpowiednio do Dęblina (szkolenie lotnicze podstawowe i bojowe) i do Warszawy do Boernerowa (Bemowa) (szkolenie mechaników). Jednak już we wrześniu 1945 roku rozpoczęto przenosiny do Boernerowa.
Proces organizacji szkoły w nowym miejscu trwał niezwykle długo. Od lipca 1945 roku do kwietnia 1946 roku. Szkoła zajęła koszary po przedwojennym pułku artylerii. Budynki murowane z cegły pochodziły z 30-tych lat XX wieku i były stosunkowo nowe. Choć koszary były częściowo zniszczone, to i tak warunki były tu lepsze niż w Zamościu. Izby żołnierskie wyposażone były w łóżka z pościelą. Zajęcia prowadzono w dwóch budynkach szkoleniowych. Do tego przygotowano także prowizoryczny plac na którym zgromadzono samoloty i makiety.
Zakończenie II wojny światowej musiało wywołać demobilizację większości żołnierzy. Lecz w szkolnictwie wojskowym proces był odwrotny. Wszystko zmierzało do utrwalenia władzy komunistycznej. Komuniści nie mogli dopuścić do powrotu Polskich specjalistów lotniczych z Zachodu, gdyż ci posiadali „niewłaściwe” wzorce społeczno-polityczne. Dlatego komuniści chcieli wyszkolić własną kadrę. Jednym z efektów tych działań było wydłużenie szkolenia mechaników w WTSL do 12 lub 24 miesięcy (w zależności od specjalności) oraz utworzenie Szkoły Młodszych Specjalistów szkolących się na kursach zaledwie do 6 lub 12 miesięcy. Szkoły Młodszych Specjalistów utworzono także przy dywizjach lotniczych.
W dniu 25 września 1945 roku promowano kolejną (trzecią) grupę 104 mechaników i majstrów. Pierwszy raz w Boernerowie. W październiku 1945 roku kurs ukończyło 239 kursantów. W dniu 22 grudnia 1945 roku kurs ukończyło 226 kursantów, w tym pierwsza grupa foto-laborantów.
1946 rok
W dniu 6 stycznia 1946 roku kurs ukończyła szósta grupa kursantów (226 osób) w tym 33 osoby uzyskały stopień oficerski. Była to druga promocja oficerska w historii szkoły. Aktu promocji dokonał generał broni Władysław Korczyc.
Jednocześnie zapadła decyzja o skróceniu nauki w WTSL do 11 lub 22 miesięcy. Wyjazd części sowieckiej kadry do CCCP, wymuszał zastąpienie ich Polskimi oficerami. Brakującą kadrę postanowiono pozyskać, przeszkalając podoficerów już ze stażem, na 5-miesięcznych kursach. Kursy te organizowano od stycznia 1946 roku, a w rzeczywistości trwały bardzo krótko. Nawet tylko 7 dni. W 1946 roku, szkolono specjalistów dla samolotów; Po-2, Jak-9, Pe-2, Ił-2, Ił-10, Tu-2, C-47, Li-2.
W dniu 18 marca 1946 roku komendantem mianowano Polskiego oficera płk pilota Bernarda Adameckiego. (urodzony 1897 roku – zamordowany przez komunistów 1952-08-07).
W dniu 4 maja 1946 roku, nastąpiły zmiany w programie szkolenia. Szkoła przeszła na szkolenie czasu pokoju. Miano wydłużyć cykl szkolenia i podnieść jego poziom. Zmianom tym przewodził nowy Komendant szkoły, który doskonale pamiętał system przedwojennego szkolenia.
W dniu 16 maja 1946 roku, odbyła się trzecia promocja, 38 absolwentów. Jednocześnie nastąpiła zmiana nazwy szkoły na Techniczną Szkołę Lotnictwa Wojska Polskiego. Demobilizacja części żołnierzy powodowała występowanie luk w obsadzie stanowisk w pułkach. Dlatego dowódca Lotnictwa Wojska Polskiego Rozkazem Nr 0121 z dnia 1946-10-05, nakazał skrócenie czasu szkolenia, mechaników do 15 miesięcy, a młodszych specjalistów do 4 miesięcy. Liczbę słuchaczy w TSL WP zwiększono do 1 867 osób.
1947 rok. Techniczna Szkoła Lotnictwa
Od wiosny 1947 roku powrócono do kursów uzupełniających dla specjalistów i ich promocji na stopnie oficerskie. Kursy organizowano w zależności od potrzeb. W kwietniu 1947 roku, szkoła przeszła na nowy etat nr 20/78 (obsada stała 385 osób, 680 szkolonych mechaników, 300 szkolących się młodszych mechaników). Nastąpiła także drobna zmiana nazwy szkoły (bez przypisku Wojska Polskiego). W dniu 13 lipca 1947 roku, nastąpiła kolejna promocja oficerska. Stopnie ppor uzyskało 5 absolwentów. W dniu 26 października 1947 roku, kolejna grupa 129 osób ukończyła kurs, a 5 otrzymało promocje oficerską. W grudniu 1947 roku, szkoła uzyskała pełną (zgodną z etatem) obsadę stanowisk. Kadry było 404 osób. Stan zmienny 870 osób. Na 180 oficerów nadal 12 było sowietami. Stale poprawiano bazę dydaktyczną. Przybywało pomocy naukowych, często wykonywanych na miejscu w szkole przez słuchaczy. Dowództwo Lotnictwa Polskiego wysoko oceniało pracę i zaangażowanie jej komendanta pułkownika pilota Bernarda Adameckiego.
1948 rok
W maju 1948 roku pomocnikiem komendanta został major nawigator Mieczysław Stachura-Michalski.
Z końcem 1948 roku ze stanowiska w natychmiastowym trybie został zdjęty komendant pułkownik Bernard Adamecki. Wydawało się to dziwne, bo pułkownik cieszył się uznaniem przełożonych i podwładnych oraz miał zostać awansowany na generała.
Był to czas, kiedy komuniści poczuli się już mocni i nie groziła im już kontrrewolucja. Nie było już Rzeczypospolitej tylko PRL. Można było już bezkarnie usuwać osoby, które miały inny światopogląd. I nie ważne, że z wielkim zaangażowaniem oddały swoje siły nowej Polsce. Oprócz ataków komunistycznej bezpieki na konkretne osoby, stworzono systemy represji wobec całego narodu.
W stosunku do kandydatów do szkół wojskowych określono szynel przynależności społecznej. Zgodnie z Rozkazem Ministra Obrony Narodowej z 1949-04-30, 60 % zakwalifikowanych kandydatów powinno wywodzić się ze środowiska robotniczego, 30 % z chłopskiego i tylko 10 % z inteligencji pracującej.
Pułkownik Bernard Adamecki został oskarżony o szpiegostwo i spiskowanie przeciwko PRL. Podczas brutalnych przesłuchań był torturowany. Bity do nieprzytomność, przyznał się do rzekomej winy. W więzieniu próbował popełnić samobójstwo, nie mogąc pogodzić się z narzuconą mu rolą. W dniu 13 maja 1952 roku, został skazany na karę śmierci, razem z innymi oficerami, mimo, że prokurator wnioskował o długoletnie więzienie. Wyrok wykonano 7 sierpnia 1952 roku, w więzieniu mokotowskim.
Franciszek Jóźwik
Aresztowanie pułkownika Bernarda Adameckiego, miało swoje szerokie konsekwencje dla słuchaczy szkoły. W szkole przeprowadzono drobiazgowe śledztwo. Pod lupę trafili nie tylko oficerowie, ale także słuchacze. Wśród słuchaczy był również Franciszek Jóźwik, który jak wielu innych, został oskarżony o sprzyjanie spiskowi.
Franciszek Jóźwik pochodził z rodziny patriotycznej i religijnej. Jego trzech wujków było katolickimi księżmi. Jeden z nich – Józef – był więźniem/zesłańcem na słynnych Wyspach Sołowieckich. W 1932 roku został wymieniony, wraz kilkoma innymi księżmi, za jakiś sowieckich szpiegów.
W czasach Imperium Rosyjskiego Wyspy Sołowieckie były miejscem zsyłek więźniów politycznych, a w Rosji sowieckiej – pierwszych łagrów. Od 1923 roku na wyspach funkcjonował największy obóz koncentracyjny OGPU lat 20. Na Wyspy Sołowieckie zsyłano Polskich księży katolickich.
Franciszek Jóźwik ukończył szkołę w Boernerowie, ale do promocji nie był dopuszczony. Nie został co prawda i na szczęście aresztowany. Lecz wszystkie te oskarżenia to było już za wiele dla młodego człowieka. Chciał opuścić Ludowe Wojsko Polskie, ale mu nie pozwolono. Przeniesiono go do karnego batalionu koło Warszawą. Tutaj po prostu się nad nim pastwiono, jako na wrogu ludu. Były całodniowe forsowne ćwiczenia w polu. Biegi w pełnym oporządzeniu i maskach przeciwgazowych. Czołganie w błocie i po czołgowym żwirze z kawałkami szkła. W mundurze miał wydarte dziury na kolanach i łokciach. Skóra była poraniona do kości, a rany krwawiły.
Jednego dnia Franciszek nie wytrzymał. Dostał amoku i rzucił się na podoficera, który nadzorował te „zajęcia”. Pobił tak tego człowieka, że ten wylądował w szpitalu. Miał za ten czyn trafić do więzienia, ale za Franciszkiem wstawili się oficerowie. Skończyło się na krótkim areszcie i sprawę wyciszono.
Franciszek nadal starał się o zwolnienie z wojska. Jednak oficer polityczny jednostki oświadczył, że musi odsłużyć dwa, a może trzy razy tyle czasu ile zabrał państwu ucząc się w Boernerowie. Musi tę naukę w wojsku ciężko odpracować.
Po śmierci dyktatora Józefa Salina w jednostce zmienił się oficer polityczny. Oświadczył on Franciszkowi, że ma „wy…dalać” z Ludowego Wojska Polskiego. Nie ma tu dla niego przyszłości i o żadnych awansach mowy być nie może. Nareszcie Franciszek mógł pożegnać się z wojskiem.
Ale za Franciszkiem poszedł „wilczy bilet”. Nie mógł w cywilu znaleźć pracy w lotnictwie. Zaczął pracować w garażach samochodowych (bazie transportowej) przy lotnisku na Okęciu, jako mechanik samochodowy.
W tym czasie, Franciszek poznał swoją przyszłą żonę, która pracowała, jako urzędniczka w księgowości. Pobrali się i założyli rodzinę. Pewnie Franciszek dalej by pracował, jako mechanik samochodowy, gdyby nie ówczesny minister zdrowia, który w 1955 roku, powołał do życia Polskie Lotnictwo Sanitarne. Co więcej, powierzył jego organizację znakomitemu pilotowi, żołnierzowi AK i powstańcowi warszawskiemu – Tadeuszowi Więckowskiemu. Franciszek, kiedy się o tym dowiedział, zgłosił się bezpośrednio do Tadeusza Więckowskiego, który przyjął go do pracy w wymarzonym zawodzie.
W ten sposób Franciszek Jóźwik był jednym z twórców Lotnictwa Sanitarnego. Pracował tu do emerytury, a potem na ćwierć etatu – jeszcze w latach 90-tych. Czyli w sumie 40 lat.
Swoją drogą – Lotnictwo Sanitarne – to było właściwie jedyne miejsce, gdzie oficerowie i lotnicy związani z AK i Polskim Lotnictwem w Anglii, mogli w ogóle pracować i co więcej – mogli tam latać. Kolegami Franciszka Jóźwika były takie osoby jak, Kazimierz Wunsche (Dywizjon 303), czy Stanisław Jensen – Brytyjski 138 Szwadron do Zadań Specjalnych i później Polski Dywizjon 301. Byli też inni.
Franciszek Jóźwik zmarł w październiku 2014 roku, mając 90-lat. To był wspaniały człowiek.
Opracował Karol Placha Hetman na podstawie materiałów przesłanych przez Pana Sławomira Jóźwik