Jakub Marszałkiewicz
Tu-134 SP-LHD na złom.
Poniżej przedstawiam artykuł pana Jakuba Marszałkiewicza, o tym jak czasami traktuje się cenne dydaktyczne eksponaty lotnicze w Polsce. Artykuł powstał w 2002r. i także jest historią.
Tupolew Tu-134 z Lotniczych Zakładów Naukowych we Wrocławiu.
Jakub Marszałkiewicz
Historia Tu-134.
Samolot ten był rozwinięciem Tu-124. Początkowo oznaczono go nawet jako Tu-124 A. Po wprowadzeniu poważnych zmian ( zmiana konstrukcji kadłuba, usterzenie typu T, silniki przesunięte do tyłu ) zmieniono jego oznaczenie na Tu-134. W kodzie NATO otrzymał on nazwę „Crusty”. Tu-134 wzniósł się po raz pierwszy w powietrze w 1963r. Produkcję rozpoczęto w 1966r. a w 1967r. pierwsze Tu-134 rozpoczęły eksploatacje na liniach Aerofłotu. W 1970r. opracowano wersję Tu-134 A z wydłużonym kadłubem o 2,10m, nowym oszklonym nosem oraz lepszymi silnikami Sołowiew D30-II. Mógł on zabierać 76 pasażerów oraz posiadał odwracacz ciągu ( na pierwszych Tu-134 stosowano spadochron hamujący! ). W czasie eksploatacji opracowano wiele kolejnych wersji rozwojowych tego samolotu, np. Tu-134 B z 90-cioma miejscami oraz wersję wojskową do nauki pilotażu bombowców. Ogólnie zbudowano około 700 Tu-134 wszystkich wersji.
Tu-134 w Polsce.
Tu-134 sprowadzono do Polski w 1969r. Był to pierwszy odrzutowy samolot transportowy użytkowany w Polsce ( Pierwszym pasażerskim odrzutowcem lądującym w Polsce był rosyjski Tu-104, który przybył na lotnisko Bemowo-Babice w Warszawie 24.07.1956r. Przez trzy dni obejrzało go 100 000 warszawiaków, czyli co dziesiąty mieszkaniec Warszawy. ) Pierwsze Tu-134 A z oszklonym nosem wprowadzono do eksploatacji w PLL LOT w 1973r. Tu-134 wprowadził nową jakość w połączeniach PLL LOT. Eksploatowano je do początków lat dziewięćdziesiątych w Polskich Liniach Lotniczych LOT i 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego. PLL LOT próbowało w połowie lat 90. odsprzedać swoje Tupolewy na wschód, jednak nie wszystkie znalazły nabywców. Jeden z nich trafił do Muzeum Lotnictwa w Krakowie, drugi służy do ćwiczeń policyjnej grupy antyterrorystcznej na ulicy Mszczonowskiej przy Reducie w Alejach Jerozolimskich w Warszawie, a trzeci dzięki staraniom byłego pana dyrektora inż.Czesława Czujowskiego trafił do Lotniczych Zakładów Naukowych we Wrocławiu w 1998r. Egzemplarza Tu-134 A z oszklonym nosem poszukiwało swego czasu po Europie wschodniej muzeum Boeinga w Seattle, lecz żaden z lotowskich Tupolewów tam nie trafił.
Tu-134 A SP-LHD w Lotniczych Zakładach Naukowych we Wrocławiu.
Samolot ten o znakach SP-LHD po sprowadzeniu do Wrocławia ustawiono obok boiska szkolnego na ul. Kiełczowskiej 43. Samolot był w pełni kompletny z wyjątkiem silników do, których LZN otrzymało tylko puste osłony. Prace związane z transportem tego dużego samolotu osobiście poświęcając prywatny czas nadzorował pan dyrektor Czujowski, który miał zamiar stworzyć na terenie Lotniczych Zakładów Naukowych muzeum lotnictwa. Niestety, wizja pana dyrektora legła w gruzach wraz z jego odejściem z pracy w LZN-ie w 1999r. Dziś pasjonaci lotnictwa z LZN-Wrocław wspominają pana Czujowskiego z dużym sentymentem. Był on ostatnim dyrektorem tej szkoły wierzącym w odbudowę jej dawnej świetności.
Początkowo pan Czujowski próbował urządzić we wnętrzu Tupolewa salę wykładową. Zadanie okazało się jednak bardzo trudne. Mimo sprawności wielu urządzeń pokładowych, podłączenie do nich zasilania okazało się zbyt kosztowne. Wbrew pozorom obsługiwać taką „salę” nie było łatwo. We wnętrzu kadłuba w lecie panowała duchota, a w zimie ziąb. Wobec problemów samolot pozostawiono tak jak był traktując go jako eksponat muzealny. Raz na jakiś czas grupki pasjonatów pożyczały klucz do kłódki i oglądały Tupolewa wewnątrz. Niestety w ciągu 5-ciu lat Tu-134 został pomazany przez wandali za pomocą markerów i spray`ów, jednak dało się to usunąć za pomocą rozpuszczalnika.
„Śmierć” samolotu – sierpień 2002r.
Pod koniec sierpnia 2002r kolega Daniel Buza będąc przypadkiem w Lotniczych Zakładach Naukowych zadzwonił do mnie i mówiąc zdenerwowanym głosem przekazał mi informacje o niszczeniu samolotu. Fakt ten zaskoczył mnie zupełnie. Owszem, w prasie ukazywały się przekazy, że nasz Tupolew może być sprzedany, ale wszystko wskazywało, że trafi w kompetentne ręce! Poza tym do tej chwili nic nie było wiadomo na 100%. Od robotników tnących samolot Daniel dowiedział się, że prace prowadzi firma TLLTO. Niestety adres internetowy tej firmy nie działa, a w telefonie odzywała się tylko automatyczna sekretarka. Później przyjechałem na „miejsce zbrodni” i sfotografowałem wraz z Danielem pocięty wrak Tupolewa. Chwilę później spotkałem panią dyrektor naczelną inż. Barbarę Oleszek, którą poprosiłem o rozmowę na temat Tu-134. Na moje pytanie dlaczego został on zniszczony, pani dyrektor odpowiedziała: "Przecież on zostanie z tych części złożony na miejscu". Odpowiedziałem, że to niemożliwe, gdyż samolot jest już pocięty ( kilkaset metrów za naszymi plecami robotnicy cieli ostatnie części. ) Odpowiedź pani dyrektor była równie wymijająca co poprzednia: "Trudno, to pójdzie na złom. Stare okręty też się przeznacza na złom. Tak to już jest…(…) dzięki nam i tak przedłużył on życie o pięć lat"… Potem pani dyrektor dorzuciła kolejne wątpliwe słowa: "…samolot był zagrożeniem dla uczniów a szkoła nie ma pieniędzy by go utrzymywać…" Po pierwsze samolot nie był żadnym zagrożeniem, gdyż pomijając ślady spray`ów i markerów, jego stan techniczny nie zmienił się od 1998r. Po drugie teoria o utrzymywaniu Tu-134 z kasy szkolnej też jest wątpliwa, gdyż ostatecznie żadnych prac związanych z przystosowaniem Tu-134 do „sali” wykładowej nie przeprowadzono, więc jedynymi kosztami, jakie poniesiono były koszty transportu a tym z kolei zajmował się jeszcze pan Czujowski, a nie pani Oleszek. Pani Oleszek mówiła mi także, że LZN przez rok ogłaszało chęć oddania Tupolewa w dobre ręce. Być może, ale na pewno informacja ta nie dotarła tam, gdzie trzeba, czyli do fachowych wydawnictw lotniczych. Później powiedziałem pani inżynier, że ten eksponat powinien trafić do muzeum, że decyzja była niekompetentna i jest nam z tego powodu przykro. Pani dyrektor kazała nam opuścić teren LZN ( nigdy nie słyszałem, żeby stamtąd kiedykolwiek kogokolwiek wyproszono!!! )z pretensją, że nie poprosiliśmy portiera o pozwolenie na wejście! Na zakończenie, odchodząc w stronę wyjścia powiedziałem pani dyrektor, że przykro mi jako pasjonatowi lotnictwa, że taki los spotkał zabytek techniki lotniczej. Potem niczym Indiana Jones powiedzieliśmy "To powinno trafić do muzeum!" i wyszliśmy.
Sprawa zniszczonego Tupolewa nie dawała mi spokoju. Dzwoniłem do różnych ludzi, którzy mogą coś widzieć na ten temat. Pan inż. Czesław Czujowski określił sprawę krótko: "Nie chcę nawet patrzeć, jak oni niszczą to co ja budowałem. Tam nie ma już pasjonatów…". Równie przygnębiony i zdenerwowany faktem był zasłużony pracownik LZN-Wrocław pan mgr. Krzysztof Wolfram : "Zupełnie nie rozumiem takiej postawy! Przecież ten samolot mógł nadal służyć, jako doskonałe urządzenie dydaktyczne!". Od pana Czujowskiego dowiedziałem się, że Tupolew został sprzedany za pośrednictwem gminy prywatnemu właścicielowi, który zobowiązał się go nadal użytkować. Cokolwiek to „użytkowanie” miałoby znaczyć, faktem jest, że został on pocięty na złom na oczach pani dyrektor… Decyzja pani Oleszek w tej sprawie zaskoczyła nas tym bardziej, że jeszcze kilka miesięcy temu pani dyrektor przekazała sekcji modelarskiej kilkaset złotych na zakup akcesoriów oraz modeli.
Niestety, podobnie jak w przypadku Iła-14 o imieniu "Papuga" w Warszawie, samolot ten został zniszczony przez ludzi zajmujących się zawodowo lotnictwem i posiadających wysokie wykształcenie techniczne… Nie jestem w stanie zrozumieć takiej postawy. Np. nie jestem pasjonatem mostów ale nigdy w życiu nie oddałbym na złom zabytkowego mostu, gdyż zdaję sobie sprawę, że on także stanowi zabytek techniki.
Zmartwiła mnie także postawa niektórych modelarzy z LZN, którzy przecież interesują się lotnictwem, a nie reagowali widząc ci się dzieje. Niektórzy z nich odbierali to wręcz z uśmiechem mówiąc: „Sam go żegnałem…”. Na moje pytanie, dlaczego nic nie zrobił, kolega ten odpowiedział „Przecież szkole taki złom jest niepotrzebny…” Te słowa nie padły z ust laika ale bardzo doświadczonego modelarza! Nie podam jego danych, gdyż lubię go, ale to przykre, że nawet wśród ludzi zajmujących się czynnie lotnictwem dochodzi do przypadków – potocznie mówiąc – olewania ewidentnych przykładów niszczenia historii lotnictwa polskiego!!!
Historia lubi się powtarzać.
Nie był to pierwszy incydent tego typu w LZN-Wrocław ale pierwszy po 1990r. W okresie socjalizmu na terenie tej szkoły znajdowało się kilka bardzo ciekawych konstrukcji, które także trafiły na złom. Różnica polega na tym, że były to czasy, gdy zezłomowano nawet Spitfir`y z Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Dziś nie ma już nadzoru PZPR a incydenty tego typu zdarzają się nadal…
Najlepiej skomentowało ten fakt Stowarzyszenie Lotnictwa Eksperymentalnego: „Fakt to niezbity, ale to nie nasza wina, Dlaczego LZN, nie ogłasza swoich decyzji środowisku, wtedy moglibyśmy interweniować? Pewnie im chodzi o to właśnie.”
Na terenie LZN znajdowały się kiedyś: Jak-17, Jak-23, Jak-9, Ił-10, Ił-12.
Gdzie dziś są te samoloty? Jakie astronomiczne ceny dziś by uzyskały? Gdyby nawet zostały odsprzedane to byłyby do oglądania w innym miejscu. Na myśl przychodzi mi cytat znanego męża stanu:
Kto nie szanuje i nie ceni tradycji i przeszłościTen nie jest godzien szacunku teraźniejszościAni prawa do przyszłości.Józef Piłsudzki, 20 kwietnia 1922 Wilno MK
Komentarz zbyteczny…
Co dalej?
Na terenie LZN-Wrocław znajdują się obecnie następujące samoloty oraz sprzęt lotniczy:
SAMOLOTY I SZYBOWCE:
Lim-2 (srebrny), Lim-2 (pomalowany w barwy "tygrysie"- zupełnie niezgodne z prawdą historyczną), An-2 SP-DNA, Mi-2 (z napisem "LOTNICZE ZAKŁADY NAUKOWE"), TS-11 Iskra nr.706, kabina i płat od innej Iskry, MiG-21PFM nr.11(z napisem "SZKOLNY"), MiG-21UM nr.7502, SZD-12 Mucha.
SILNIKI OD NASTĘPUJĄCYCH SAMOLOTóW:
MiG-15/Lim-1,2, Po-2/CSS-13, Jak-9, Ił-18, TS-11 Iskra, Zlin.
Silniki są zachowane w bardzo dobrym stanie.
SYMULATORY KABINOWE:
TŁ-1 (do MiGa-15), An-2, Mi-2.
FRAGMENTY KONSTRUKCJI LOTNICZYCH:
kabina i płat od TS-11, kratownica kadłuba od Dromadera, fragment wirnika od SM-1.
Ponadto na terenie LZN znajduje się wiele drobnych lotniczych komponentów, jak np. przyrządy, celowniki, zasobniki i inne. LZN posiada także oryginalne instrukcje obsługi do niektórych samolotów oraz pokaźny zbiór literatury lotniczej w bibliotece. Jest to kolekcja o naprawdę dużej wartości. Po likwidacji Technikum Mechanicznego Lotniczych Zakładów Naukowych za kilka (3?) lat ich los będzie bardzo niepewny. Musimy dopilnować, by cały ten sprzęt trafił w kompetentne ręce, czyli do muzeum.
Jakub Marszałkiewicz